Nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych winni są przewoźnikom niektórzy „pasażerowie”. Na szczęście notoryczni gapowicze to problem raczej marginalny. Dla tych, którzy biletu zapomnieli, ale chcą szybko uregulować opłatę dodatkową, przewoźnicy coraz częściej wprowadzają możliwość płatności u kontrolerów.
W Poznaniu możliwość opłacenia wezwania do zapłaty na miejscu u kontrolerów istnieje od dawna. Niestety do października ubiegłego roku można było tego dokonać jedynie gotówką. Taka forma płatności nie cieszyła się jednak popularnością. Jedynie 1,5% gapowiczów postanowiło uregulować przysłowiowy mandat od ręki i miało przy sobie 140 złotych. – Od drugiej połowy października kontrolerzy mają do dyspozycji terminale mobilne. To ułatwienie dla osób złapanych na jeździe na gapę, które chcą uiścić niższą opłatę dodatkową na miejscu, a nie mają przy sobie gotówki – mówi Agnieszka Smogulecka, rzecznik prasowy Zarządu Transportu Miejskiego w Poznaniu.
Dla odmiany w Warszawie płatność wezwań na miejscu u kontrolerów to standard od kilku lat. Standard, który bardzo chwalą sobie pasażerowie-gapowicze. Jak mówi nam Tomasz Kunert z Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie, w 2018 roku ponad 40% wezwań było regulowanych kartą u kontrolerów. Władze warszawskiego transportu zbiorowego chwalą sobie to rozwiązanie. – Pozytywnie skraca proces windykacji, wpisuje się w zasadę o nieuchronności kary, co ma znaczenie prewencyjne i w naszej ocenie jest także jednym czynników wpływającym na mniejszą liczbę osób bez ważnego dokumentu przewozu – ocenia Tomasz Kunert.