Sąd Rejonowy nakazał przewoźnikowi zwrócić 22 złote za przejazd Uberem. Powodem było kilkunastominutowe opóźnienie autobusu. Zapytani przez nas przewoźnicy są sceptyczni do płacenia pasażerowi za taksówkę w przypadku opóźniania czy nawet awarii pojazdu.
Sąd: transport zbiorowy musi być przewidywalny
We wrześniu 2017 roku Tymon P. Radzik, były doradca minister cyfryzacji śpieszył się na spotkanie. Autobus nie przyjechał od kilkudziesięciu minut. Aby uniknąć spóźnienia na spotkanie, skorzystał z Ubera. Po wszystkim wystąpił do firmy Arriva Bus Polska, obsługującej linie na zlecenie ZTM Warszawa, z wnioskiem o zwrot kwoty 22 zł.
Jako, że przewoźnik zapłacić nie chciał, sprawa trafiła do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Środmieścia. Po ponad dwóch latach zapadł wyrok w pierwszej instancji. Sąd orzekł, że przewoźnik ma zwrócić rzeczone 22 zł za przejazd Uberem oraz pokryje koszty procesu.
Sąd w uzasadnieniu wyroku podkreślił, że rozkład jazdy musi być możliwie precyzyjny, a pasażer ma prawo móc na nim polegać. Jest on bowiem częścią umowy łączącej pasażera z przewoźnikiem. Rozkład ma, zdaniem sądu, charakter wiążący, z uwzględnieniem, dopuszczalnych odchyleń przewidzianych w ogólnodostępnych regulaminach.
Przewoźnicy płacić nie chcą
Przypadek Tymona Radzika nie jest odosobniony. Pojazdy transportu zbiorowego się spóźniają, a pasażerowie składają do przewoźników wnioski o odszkodowanie. Firmy transportu miejskiego nie chcą jednak płacić pasażerom za przejazdy taksówkami lub Uberem.
– Awaria pojazdu jako zdarzenie losowe nie jest podstawą do zwrotu kosztów za przejazd taksówką, podobnie jak opóźnienia powstałe w wyniku zatoru drogowego czy kolizji. Takie rekompensaty wypłacamy tylko wtedy, gdy dany tramwaj czy autobus nie wyjedzie z zajezdni, czyli nie dotrzymamy warunków umowy przewozu – mówi nam Agnieszka Magnuszewska, rzecznik MPK – Łódź.
Podobnego zdania jest krakowski przewoźnik. – Z uwagi na to, że utrudnienia w ruchu każdego dnia są inne i nie są powtarzalne, nie ma możliwości opracowania takiego rozkładu jazdy, który uwzględniałby te utrudnienia. Dlatego też pod każdym rozkładem jazdy informujemy pasażerów o tym, że zakłócenia w ruchu powodują zmiany czasów odjazdów – tłumaczy Marek Gancarczyk, rzecznik prasowy MPK SA w Krakowie.
Jak zapewnia Gancarczyk, każdy wniosek o odszkodowanie jest dokładnie weryfikowany. Pasażer otrzymuje także od przewoźnika informacje o ubezpieczycielu, do którego może kierować swoje roszczenia.
W Poznaniu o odszkodowanie ciężko
Pasażerowie w Poznaniu nie mają co liczyć na odszkodowanie w przypadku opóźnienia tramwaju czy autobusu. Jak zapewnia nas miejski przewoźnik, przy rozpatrywaniu każdej reklamacji pod uwagę branych jest wiele czynników, w szczególności przyczyny opóźnienia czy odwołania kursu. – Zgodnie z prawem przewozowym (art. 62) „przewoźnik odpowiada za szkodę, jaką poniósł podróżny wskutek opóźnionego przyjazdu lub odwołania regularnie kursującego środka transportowego, jeżeli szkoda wynikła z winy umyślnej lub rażącego niedbalstwa przewoźnika” – cytuje przepisy Agnieszka Smogulecka, rzecznik prasowy MPK Poznań Sp. z o.o.
Jednocześnie jak informuję nas Smogulecka, na przełomie lat 2018/2019 do MPK Poznań złożono kilka wniosków o zwrot kosztów przejazdu taksówką, które po wnikliwym zbadaniu nie znalazły podstaw do uwzględnienia.
Postawa pro-pasażerska w Lublinie
Inaczej do kwestii odszkodowań po awarii pojazdów podchodzą władze lubelskiego przewoźnika. – Jeśli wina leży po stronie przewoźnika, np. opóźnienie wynikało z awarii pojazdu a nie było autobusu zastępczego, wówczas pasażer może ubiegać się o zwrot kosztów, np. za taksówkę. Musi oczywiście to odpowiednio udokumentować, posiadać np. paragon – wyjaśnia Weronika Opasiak, rzecznik prasowy MPK Lublin. – W przeszłości mieliśmy kilka takich reklamacji i w uzasadnionych przypadkach, koszty te były zwracane.