W piątek (24 czerwca) autobusy i tramwaje obsługiwane przez Miejskie Zakłady Komunikacyjne nie wyjechały na bydgoskie ulice.
Zarówno MZK, jak i miejscy urzędnicy uważają, że strajk jest nielegalny.
– Po mieście kursują tylko linie autobusowe obsługiwane przez drugiego operatora. Bydgoszczanie zostali zakładnikami w nielegalnym strajku – informuje Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy.
Protestujący pracownicy domagają się przede wszystkim podwyżek płac. Kierowcy przyszli do pracy, ale nie wsiedli do autobusów i nie wyjechali na ponad 30 obsługiwanych tras autobusowych i 10 tramwajowych. Tuż po godz. 3:00 nad ranem dwa autobusy zablokowały wyjazd z głównej zajezdni na ulicy Inowrocławskiej.
Na ulice nie wyjechały linie 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 52, 54, 57, 59, 60, 61, 64, 65, 68, 71, 74, 77, 79, 80, 81, 82, 83, 84, 89, 90, 91, 92, 93, 94, 95, 96, 97, 98, 99, ZaT i ZaT8.
Jeszcze rano z pracownikami spotkał się prezes miejskiej spółki.
– Według mojej oceny zarobki powinny być wyższe, natomiast dziś w spółce tych pieniędzy nie ma. Spory powinno się rozwiązywać w oparciu o ustawę o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Społeczeństwo nie może być w poszkodowane z tytułu wewnętrznych problemów spółki – mówi prezes spółki Andrzej Wadyński.
Strajkujący chcą przekazać do ratusza listę listę postulatów. Oprócz podwyżki wynagrodzenia o 1000 zł brutto (od 1 czerwca) domagają się również odwołania prezesa Andrzeja Wadyńskiego i powrotu na to stanowisko Pawła Czyrnego.