Nieczynna i nieprzejezdna już dziś linia kolejowa nr 340 z Mysłakowic do Karpacza powstała w zaborze pruskim i była pierwszą normalnotorową trzeciorzędną kolejką, wybudowaną na terenie Dolnego Śląska. Jej powstanie można zawdzięczać silnej pozycji miejscowego przemysłu, a także pozycji samego Karpacza w ruchu turystycznym.
Takie były początki
Prywatne koleje, określane mianem trzeciorzędnych, były uzupełnieniem kolei lokalnych, zwanych drugorzędnymi. Przyczyną powstania kolejek trzeciorzędnych były duże potrzeby rozbudowy sieci kolejowej, której państwo pruskie nie było w stanie samodzielnie udźwignąć. Ciężar związany z kosztem budowy takich kolei przeniesiono więc na samorządy lokalne: gminy, miasta, powiaty czy nawet samych przemysłowców. W języku niemieckim kolejki trzeciorzędne nazywano „Kleinbahn”, co sugeruje, iż były one kolejkami wąskotorowymi. Jednakże nie zawsze tak było. Jednym z przykładów jest omawiana linia kolejowa Mysłakowice – Karpacz, o normalnym rozstawie szyn 1435mm. Maksymalna dozwolona prędkość na takich liniach sięgała co najwyżej 20, 25 lub 30km/h. Z czasem podniesiono ją do 40km/h.
Budową kolejki zajęła się specjalnie utworzona spółka Kolejka Karkonoska (Reisengebirgsbahn GmbH), która oprócz koncesji na budowę uzyskała koncesję na eksploatację linii przez 70 lat. Budowę rozpoczęto w październiku 1894 roku. Największym wyzwaniem dla inżynierów było pokonanie znacznej różnicy wysokości. Między Mysłakowicami a Karpaczem, na odcinku długości 7 kilometrów istniała różnica 154 metrów wysokości, co daje pochylenie rzędu 22 promili, co dla kolei stanowi dużą wartość. Najbardziej stromy odcinek ma pochylenie rzędu aż 47 promili i znajduje się pomiędzy stacjami Brzezie Karkonoskie i Karpacz. Od linii od początku jej istnienia odgałęziały się dwie bocznice do fabryk w Miłkowie i Brzeziu Karkonoskim.
Wielkie otwarcie i lata rozwoju
Otwarcie nowej linii kolejowej nastąpiło dwuetapowo. Pierwszy odcinek z Mysłakowic do Miłkowa otwarto w Zielone Świątki, 2 i 3 czerwca 1895 roku. W ciągu tych dwóch dni zaplanowano ambitną jak na tamte czasy liczbę 13 par pociągów, zestawionych z wagonów klasy 2 i 3, wyposażonych w specjalne, powiększone okna umożliwiające obserwację malowniczych krajobrazów. W te dni przewieziono łącznie 300 turystów. Do samego Karpacza pociąg dotarł miesiąc później – 1 lipca 1895 roku. W dniu inauguracji odświętnie udekorowany pociąg powitało w Karpaczu wielu specjalnie zaproszonych gości.
Po okresie euforii związanego i inauguracją przewozów szybko przyszło zderzyć się z nie najlepszymi wynikami przewozowymi. Już w pierwszym roku użytkowania linii okazało się, że w dni robocze ze składów pociągów w Karpaczu wysiadały co najwyżej… dwie osoby. Ruch pasażerski odbywał się w zasadzie głównie w weekendy. Ostatecznie, mimo sezonowego popytu linia okazała się być dochodowa, stąd powiększał się stal park taborowy ją obsługujący. Początkowo obsługę zapewniały dwa parowozy serii T3 oraz cztery wagony 2 i 3 klasy z powiększonymi oknami, a także 2 wagony pocztowe. Park taborowy rozrastał się systematycznie aż do 1932 roku, kiedy linię do Karpacza poddano elektryfikacji, w ramach projektu elektryfikacji Śląskiej Kolei Górskiej i jej odgałęzień. Odtąd linię obsługiwały elektryczne wagony silnikowe serii ET87 i ET89. Jako ciekawostkę warto dodać, że prąd do zasilania sieci trakcyjnej dostarczała elektrownia zlokalizowana w Ścinawce Średniej. W międzyczasie dzięki wydzierżawieniu linii kolejowej przez Deutsche Reichsbahn do Karpacza zaczęły docierać bezpośrednie pociągi z Wrocławia i Berlina.
Powojenny krok w tył i smutny koniec
Linia kolejowa wraz z siecią trakcyjną przetrwały II Wojnę Światową. Polskie Koleje Państwowe uruchomiły nawet pociągi trakcji elektrycznej, lecz bardzo szybko wspomniana sieć została zdemontowana i wywieziona do ZSRR w ramach reparacji wojennych. Niestety, elektryfikacja na linii kolejowej do Karpacza nie powróciła już nigdy. Odtąd, aż do kresu jej eksploatacji obsługę trakcyjną zapewniały lokomotywy parowe serii Tr6 i Tkt48, a także spalinowe serii SM42 i SP42. Linia kolejowa niestety nie wytrzymała kryzysu polskiej gospodarki w latach 80. I 90., a przede wszystkim przegrała walkę z rozwijającym w szalonym tempie się od lat 90. transportem indywidualnym. Pogłębiający się kryzys Polskich Kolei Państwowych doprowadził od zamknięcia linii u schyłku XX wieku. Ostatni rozkładowy pociąg do Karpacza dojechał2 kwietnia 2000 roku. Obecnie linia kolejowa nr 340 jest nieprzejezdna.
Promyk nadziei na odbudowę?
Mimo, iż żaden rozkładowy pociąg nie dotarł do Karpacza od 18 lat coraz częściej mówi się o rewitalizacji linii kolejowej i wznowieniu ruchu pasażerskiego. Za takim przedsięwzięciem przemawia znacząca pozycja Karpacza na mapie turystycznej Dolnego Śląska. Zainteresowanie przejęcia od PKP PLK między innymi tej linii wykazuje Urząd Marszałkowski województwa dolnośląskiego, który mógłby wtedy zlecić odbudowę linii i wznowienie ruchu. Odbudowa linii ma również poparcie społeczne. Za reaktywacją opowiada się m.in. stowarzyszenie Kolej Karkonoska. Czy mieszkańcy i turyści przebywający w Karpaczu będą mieli jeszcze szansę usłyszeć charakterystyczny gwizd pociągu, a także dojechać nim do miejscowości? Na razie za wcześnie na odpowiedź. Dalsze losy kolei w Karpaczu zweryfikują najbliższe lata.
3 komentarze
To ja się podpytam o źródła, z których autor korzystał.
Zwłaszcza mnie interesuje ten fragment: „Po okresie euforii związanego i inauguracją przewozów szybko przyszło zderzyć się z nie najlepszymi wynikami przewozowymi. Już w pierwszym roku użytkowania linii okazało się, że w dni robocze ze składów pociągów w Karpaczu wysiadały co najwyżej… dwie osoby. Ruch pasażerski odbywał się w zasadzie głównie w weekendy. Ostatecznie, mimo sezonowego popytu linia okazała się być dochodowa, stąd powiększał się stal park taborowy ją obsługujący”
Poczytałbym coś więcej.
Takie dane podają P.Dominas i T.Przerwa w opracowaniu „Od Kolei na Dolnym Śląsku po Koleje Dolnośląskie”. Informacje na temat tej linii czerpali zaś z publikacji K.Kaspera: „Die Riesengebirgsbahn”. Zillerthal-Erdmannsdorf-Krummhuebel.
Dzięki wielkie!