Wieczór października 1962 roku starsi mieszkańcy wsi Jarosty pod Piotrkowem Trybunalskim z pewnością pamiętają do dziś. Dokładnie 56 lat temu ich spokojny koniec dnia przerwał przerażający huk gniecionej stali dobiegający z kierunku linii kolejowej. Co dokładnie wydarzyło się tamtego dnia?
Przez niewielką podpiotrkowską wieś Jarosty przebiega jedna z najważniejszych linii kolejowych w kraju. Jest to linia nr 1 z Warszawy Zachodniej do Katowic, którą poruszają się zarówno pociągi towarowe, osobowe, jak i dalekobieżne pociągi TLK i IC. W 1962 roku, przed wybudowaniem Centralnej Magistrali Kolejowej była to najważniejsza linia łącząca Warszawę ze Śląskiem. Kursowały tutaj także pociągi międzynarodowe. Jednym z nich był międzynarodowy pociąg relacji Warszawa-Budapeszt, który po godzinie 21 w rozkładzie jazdy 1962/1963 miał zaplanowany przejazd bez zatrzymania przez Jarosty.
Wieczorem, 9 października 1962 roku wspomniany pociąg z Warszawy do Budapesztu prowadził maszynista Wiesław Kolarczyk. Panująca wokół gęsta mgła znacząco utrudniała widoczność. Pociąg przejeżdżał przez wieś Jarosty z prędkością około 105km/h kiedy nagle we mgle, w bliskiej odległości oczom maszynisty ukazały się leżące na jego torze wykolejone wagony pasażerskie. Pan Wiesław uruchomił nagłe hamowanie, lecz utrudniająca widoczność mgła opóźniła reakcję, przez co z prędkością aż 90km/h pociąg międzynarodowy uderzył w wykolejone wcześniej wagony. W wyniku zderzenia składy zderzyły się na wysokość kilku pięter, a odłamki obu pociągów zostały porozrzucane siłą zderzenia w promieniu nawet stu metrów.
Według zapisów z oficjalnego raportu w wyniku zderzenia zginęły 34 osoby, zaś kolejnych 67 zostało rannych. Część świadków uważa jednak, że liczby zostały znacznie zaniżone, ponieważ ranni trafiali do szpitali w licznych szpitalach, m.in. w Piotrkowie Trybunalskim, Tomaszowie Mazowieckim, Rawie Mazowieckiej, Radomsku i Łodzi. Ówczesne doniesienia z lokalnej prasy pisały nawet o przyjętych 60 osobach w samym Piotrkowie. Czy skala katastrofy rzeczywiście była znacznie większa niż wskazywałyby na to oficjalne raporty? Ciężko to udowodnić, jednak w przypadku większości katastrof w okresie PRLu istniały podobne spekulacje.
Skąd jednak na torze pociągu jadącego do Budapesztu znalazły się inne, wykolejone wagony? Śledztwo wykazało, że kilkanaście minut przed przejazdem pociągu do Budapesztu, w okolicach godziny 21, od przejeżdżającego przez Jarosty pociągu pośpiesznego relacji Gliwice – Warszawy odczepiły się ostatnie trzy wagony i wykoleiły się zajmując także sąsiedni tor. Jak ustaliła specjalnie powołana komisja powypadkowa, przyczyną wykolejenia wagonów z pociągu do Warszawy było kilka pęknięć szyny, zlokalizowane na długości zaledwie 5 metrów. Owe pęknięcia były zaś skutkiem zastosowania zbyt mało wytrzymałej stali. Dziś o miejscu katastrofy przypomina mieszkańcom i przejezdnym pomnik, który upamiętnia ofiary tej pamiętnej katastrofy.