Jak donoszą media, rządowy program dofinansowania połączeń autobusowych PKS w Polsce powiatowej nie okaże się raczej wielkim sukcesem. Mimo wszystko spowodował on, że temat komunikacji zbiorowej w powiatach i gminach po raz pierwszy od dawna zagościł, chociaż na chwilę na okładkach prasowych i w wystąpieniach partyjnych. Jest to dobry moment, by sprawdzić jak przeszło pół wieku temu poradzono sobie z organizacją transportu zbiorowego poza wielkimi miastami.
Kiedyś wcale nie było taniej
Na potrzeby tego artykułu musimy przenieść się do roku 1967. Od zakończenia wojny minęło już 22 lata, w Polsce jeszcze przez 3 lata będzie rządził Gomułka. Przeciętne wynagrodzenie wynosi 2016 zł. Jeszcze krótki rzut oka na strukturę cenową: za chłodziarkę zapłacimy 2100 zł, sokowirówka to koszt 750 zł. Wódka to wydatek 55 zł za pół litra, w podobnej cenie dostaniemy 1 kg zwyczajnej. Bardziej oszczędni kupią bochenek chleba (800 g) za 4 zł i do tego dżem truskawkowy za 7,90 zł. Jak w tej kompozycji cenowej wypadają ceny biletów na PKS? 50 km przejedziemy za 18 zł (bilet ulgowy za 9 zł), jeśli zależy nam na czasie i wybierzemy połączenie pospieszne, będzie ono koszt odpowiednio 20 i 10 zł. Dla porównania za pociąg pospieszny zapłacimy 76 zł za przejechanie 200 km.
Jeśli nasz zakład pracy nie organizuje przewozów pracowniczych i musimy codziennie dojeżdżać do pracy 20 km, wówczas bilet miesięczny kosztuje równo 100 zł. Ceny te dość trudno porównać ze współczesnymi, z jednej strony mamy dużo większy wybór asortymentu, a każdy sprzedawca sam ustala ceny, z drugiej rozwój techniki doprowadziły do relatywnej obniżki cen elektroniki. Nie ma już jednego PKS-u, więc każdy przewoźnik ma swoją tabelę cenową.
Dwie relacje, jedna relacja
Gdy już wiemy, na co nas stać, warto wybrać się w podróż i sprawdzić, jak ma się oferta przewozowa. Wybierzemy się do dawnego woj. kieleckiego, w czasach gdy jeszcze należał do niego Radom, ale już bez Częstochowy. Stolica, Kielce, liczy zaledwie 116 tys. mieszkańców, a Radom 150 tys. Żeby było ciekawiej, porównamy częstotliwość połączeń ze współczesnymi rozkładami (z wyszukiwarki e-podróżnika). PKS-em wybierzemy się z Kielc do Starachowic oraz Ostrowca Świętokrzyskiego. Dla lepszego poglądu zestawienie przedstawiono w formie tabeli:
Rozwój obu relacji w ciągu ostatnich 50 lat poszedł w zupełnie przeciwne strony. Gdyby nie uwzględnić pociągów Kielce – Starachowice – Ostrowiec Św., współczesny rozkład jazdy wyglądałby dość ubogo. Zdecydowanie tańsze są bilety zarówno z Kielc do Starachowic jak i do Ostrowca Świętokrzyskiego. Późniejsze godziny ostatnich kursów świetnie oddają przemiany na rynku pracy oraz potrzebę mobilności. Gorzej z porannym dojazdem… Oczywiście istnieją połączenia z przesiadkami, jednak ich wadą jest obniżenie komfortu podróży i zmniejszenie atrakcyjności względem samochodu.
Spójrzmy prawdzie w oczy, czy taka oferta komunikacji zbiorowej zachęci kogokolwiek, kto ma samochód, do przesiadki na środki transportu zbiorowego? Wątpliwe, zarówno mnogość przewoźników, brak wspólnego biletu, mała częstotliwość kursów, jak i brak cykliczności odstraszają. Zaledwie 15,6% wszystkich podróży w roku 2013 odbyło się w Polsce autobusem lub koleją. Jak wygląda modal split u osób pracujących trudno powiedzieć, nie ma twardych danych, ale nie ma też argumentów przemawiających za wyższym udziałem transportu publicznego. Ciekawostką jest, że zarówno dziś, jak i pół wieku rozkłady jazdy nie były cykliczne. Przy czym, wówczas dużo łatwiej było je dopasować do faktycznego zapotrzebowania ze względu na charakter gospodarki centralnie planowanej.
2 komentarze
Między Kielcami a Starachowicami kursują 3 firmy busiarskie z dość dużą częstotliwością. Jest o wiele więcej połączeń niż w 1967 roku.
Porównanie dość płytkie.
O podejściu do organizacji transportu zbiorowego poza miastami w okresie Polski Ludowej najlepiej zaświadcza cytat Romualda Kołodziejczyka, dyrektora PKS Zamość w latach 1961-1969:
„Znacznie rozwinęliśmy komunikację samochodową. Zamojszczyzna miała niewielką sieć kolejową. Budowało się wtedy lub utwardzało wiele dróg tzw. powiatowych otwierających możliwość połączenia odległych często miejscowości z ich miastami powiatowymi. Natychmiast wchodziliśmy tam z autobusami.
Nigdy nie zapomnę radości mieszkańców, a szczególnie ich dzieci, kiedy okno dosłownie otwierało się na świat. Kiedyś do Ciotuszy, wsi położonej wśród lasów 25 km od Biłgoraja i 15 od Tomaszowa Lubelskiego przyjechał ktoś z władz, aby otworzyć nowo wybudowaną asfaltową drogę i kilka naszych autobusów, aby powozić dzieci i chętnych mieszkańców.
Spotkała nas brama triumfalna i cała wieś ukwiecona. Na przyjęcie dla nas czekały na stołach wyroby mięsne, co najmniej z jednej świni i cielaka. Trudno jest dzisiaj wyobrazić sobie radość tych ludzi. Dotychczas, aby się dostać do lekarza, urzędu, czy na zakupy trzeba było furmanką, rowerem, albo pieszo, latem czy zimą wędrować 15 albo 25 km. […]
Szybko uciekałem z Ciotuszy – przed uściskami rozradowanych ludzi i oczywiście morzem wódki. […]
Dzięki PKS tysiące tych młodych ludzi, mieszkańców wsi i miasteczek oddalonych od Zamościa, Biłgoraja, Tomaszowa, Hrubieszowa i Krasnegostawu o kilkanaście i więcej kilometrów, nie zakończyło edukacji w swojej wsi na poziomie szkoły podstawowej. Z wielu dojeżdżających dziewczyn i chłopców wyrośli profesorowie i nauczyciele, pracownicy urzędów, lekarze i prawnicy, oficerowie i inżynierowie, dziennikarze a nawet aktorzy, pisarze i poeci. Ich potencjał intelektualny nie zmarnował się gdzieś w odległych w wioskach, lecz zasilił naukę, kulturę, przemysł, sferę usług Zamościa.”