W dobie transformacji ustrojowej, jaka miała miejsce po 1989 roku cała Polska znalazła się w trudnej sytuacji ekonomicznej. Z tym problemem również borykała się polska kolej. To właśnie na przełomie XX i XXI wieku na sieci Polskich Kolei Państwowych dokonała się największa rzeź połączeń lokalnych, które uznano za nierentowne. Jedną z głównych przyczyn spadku popytu na usługi świadczone przez kolej był gwałtowny rozwój motoryzacji. Czy jednak ten jeden czynnik mógł doprowadzić to tak masowego odpływu pasażerów?
Rozwój motoryzacji był tylko jednym z kilku czynników, który doprowadził do spadku frekwencji w pociągach, a w konsekwencji zamknięcia tysięcy kilometrów lokalnych linii kolejowych. W wielu przypadkach do likwidacji zainteresowania transportem szynowym przez pasażerów była… sama kolej. Z bliżej nieokreślonych przyczyn na wielu lokalnych liniach kolejowych miało miejsce zjawisko wygaszania popytu. Nigdy oficjalnie nie potwierdzono, że proceder wygaszania popytu był zamierzonym i celowym sposobem postępowania. Analizując zmiany rozkładów jazdy na wielu nieczynnych już liniach lokalnych można zauważyć niejednokrotnie powtarzającą się sekwencję działań.
Wspomniane wygaszanie popytu było pierwszym krokiem ku likwidacji linii. Składało się na niego kilka etapów. Pierwszym było systematyczne obniżanie prędkości szlakowej na liniach, których stan techniczny równie systematycznie pogarszał się w wyniku zaniechania przeprowadzania niezbędnych prac utrzymaniowo-naprawczych. Kolejnym była zmiana rozkładu jazdy w nie do końca wytłumaczalny sposób. Polegała ona na likwidacji najbardziej frekwencyjnych połączeń, służących dojazdom do szkół i zakładów pracy lub przesuwaniu ich na absurdalne godziny, na przykład przed 4 rano. Dodatkowo stosowano dzielenie jednej długiej relacji na kilka krótszych, zmuszających do niekomfortowych przesiadek.
Ponadto część pozostałych w rozkładzie jazdy pociągów oznaczano adnotacjami literowymi G i F, oznaczającymi odpowiednio „kursuje do odwołania” oraz „kursuje po ogłoszeniu”. Powodowało to wśród pasażerów poczucie niepewności oferty. Ci, którzy stracili możliwość dojazdu do pracy określonych porach byli zmuszeni do poszukiwania alternatywnych środków transportu, którym niejednokrotnie był samochód osobowy. Dołączały do nich także osoby, które zaniepokojone niejasnymi oznaczeniami odnośnie terminów kursowania zachowawczo zapewniły sobie transport alternatywny.
Innymi praktykami odstraszającymi podróżnych było wprowadzania autobusowej komunikacji zastępczej, a także zrywanie skomunikowań pociągów lokalnych z dalekobieżnymi na stacjach węzłowych. Likwidowano kolejne kasy biletowe przerzucając obowiązek wystawiania wszystkich biletów na kierownika pociągu, który przy początkowej wysokiej frekwencji nie był wstanie wystawić każdemu pasażerowi bilet, przez co wpływy z biletów z linii lokalnych topniały. Wraz z kasami zamykano poczekalnie, które popadały w ruinę i stwarzały nie tylko nieprzyjemny, źle kojarzący się widok, ale także stwarzały poczucie braku bezpieczeństwa.
Wobec zmniejszających się wpływów z biletów, a potem zmniejszającej się frekwencji likwidowano kolejne kursy aż do całkowitego zawieszenia przewozów, które zazwyczaj nie były już nigdy więcej reaktywowane. Leżąca odłogiem infrastruktura ulegała kradzieżom i dalszym dewastacjom. W latach 1990 – 1999 w wyniku powyższych zjawisk liczba kilometrów eksploatowanych w Polsce zmniejszyła się z 26 228 kilometrów do 22 891 kilometrów i w dalszym ciągu malała.
Obecnie PKP Polskie Linie Kolejowe eksploatują 18 513 kilometrów linii kolejowych. Bardzo niewielki odsetek linii kolejowych w Polsce znajduje się też w rękach innych zarządców, m.in. PKP SKM, WKD i PKM, lecz są to długości rzędu kilkudziesięciu kilometrów. Proces zamykania linii kolejowych w Polsce wprawdzie udało się opanować, lecz nie na dzień dzisiejszych konkretnych planów na rozwój sieci kolejowej. Być może zapowiadana budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego przyczyni się do rozwoju transportu kolejowego przez budowę nowych linii kolejowych.
Jeden komentarz
Cała prawda w tym co jest tutaj napisane. A najlepsze jest to, że za tą odpowiedzialność likwidacji tysięcy kilometrów linii kolejowych i kasowanie połączeń pasażerskich nikt nie został ukarany.